poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Problem rozwiązany- krem Oilatum baby

Tym razem coś dla zatroskanych mam (a być może i tatusiów), czyli mój, a właściwie nasz sposób na podrażnienia i inne skórne problemy u najmłodszych.

Wiadomym jest, że skóra niemowląt i małych dzieci jest cieńsza i wrażliwsza od skóry dorosłych. Łatwiej tu o otarcia, przesuszenie czy odparzenie. Najbardziej i najczęściej narażona na niekorzystne oddziaływanie jest skóra na pupie naszego maluszka. I to ona zazwyczaj bardzo szybko reaguje na wszelkie bodźce - od zbyt długiego przebywania w pieluszce, po środki stosowane np. w chusteczkach nawilżanych do oczyszczania skóry czy dodatkach zawartych w wewnętrznych warstwach pieluszek jednorazowych.

W przypadku moich dzieci, na tego typu zmiany działały inne specyfiki.
U synka maścią idealną na KAŻDĄ zmianę czy podrażnienie w okolicach pupy był Sudocrem. Nic innego nie było potrzebne.
U córeczki natomiast Sudocrem nie działał wcale! Naprawdę nie było żadnej poprawy stanu skóry! Zadziałał na szczęście Linomag.
W obu przypadkach skóra dzieci była po prostu zaczerwieniona na pupie i w okolicach narządów płciowych.

Niestety, u córeczki pojawiło się prawdziwe pieluszkowe zapalenie skóry , tj. miała drobne, czerwone punkciki, takie małe krostki, na które nie działały żadne kremy, które miałam w domu: Sudocrem, Linomag, Nivea SOS krem, Oeparol maść, Maść z wit. A+E, Krem na odparzenia Nivea baby, Oilatum baby... Wtedy zadziałał lekarz i maść na receptę.

Gdy czas stosowania maści się skończył, a na pupie czasami pojawiały się drobne zmiany, smarowałam je właśnie kremem Oilatum baby. On z takimi niewielkimi podrażnieniami dawał sobie radę i skóra znów była różowa i zdrowa. Tylko on działał i działa nadal!
już coraz mniej kremu w tubce...

Oilatum ma w swoim składzie ciekłą parafinę, a poza tym niewiele dodatków, brak barwników i konserwantów - to plus. Jest dedykowany skórze wrażliwej, atopowej i naczynkowej. 
Krem ma lekką konsystencję, szybko się wchłania i wydaje się, że ta pozostająca warstwa jest zbyt cienka, żeby ochronić skórę przed niekorzystnymi czynnikami. A jednak jest wystarczająca! Specyfik jest bezzapachowy, dość wydajny. Czasem smaruję nim buźki dzieci przed snem, na dzień się nie nadaje, ponieważ nie ma filtra UV. Ale głównie sprawdza się jako drogi krem do pupy (cenowo, kremy na odparzenia są tańsze niż ten) :) Moja wersja znajduję się w metalowej tubce plus kartonik, teraz wydaje mi się, że zmieniono ją na plastikową.

Oczywiście nie wiem, czy sprawdzi się u innych równie dobrze co u nas, ale szczerze polecam wypróbowanie go gdy inne kremy zawodzą. Jak nie do pupy, będzie do dziecięcej skóry twarzy :)

Pojemność: 100 ml
Cena: ok.20 zł w aptekach

wtorek, 8 kwietnia 2014

Mix produktów kolorowych do ust

Dziś wzięłam na warsztat to, czego chyba mam najwięcej wśród kosmetyków- mianowicie różnych mazideł do ust.
Tych kilka sztuk to jedynie część całości, ale akurat są to te, które zabrałam z kieszeni i torebek, zatem takie, z których korzystam (lub chciałabym korzystać częściej- o tym przeczytacie niżej) obecnie.


Ostatnio najczęściej na moich ustach gości Eliksir nr 5 od Wibo. Podbił on naszą blogosferę, co tu ukrywać... Kupiłam chyba jesienią i nie żałuję zakupu.
Nie będę opisywała co mówi producent, napiszę tylko krótko: 

- szminka ma świetny kolor- na co dzień, ale i na wyjścia typu ślub jak najbardziej pasuje
- nie podkreśla suchych skórek, usta są jakby nawilżone
- delikatnie błyszczy, ale nie tak nachalnie jak błyszczyk
- pachnie delikatnie, mnie się ten "szminkowy" zapach podoba
- jest tania, wydajna i łatwo dostępna.


Minus to tandetne opakowanie z fatalną zatyczką (z reguły oczywiście za pierwszym razem nie mogę jej poprawnie zamknąć- użytkowniczki wiedzą o czym mówię :-/ ) i trwałość pomadki - szybko się "zjada".
Mimo to, wcale mi to nie przeszkadza tak bardzo, ponieważ produkt ma więcej plusów. I na pewno zakupię więcej kolorków przy okazji. Polecam!

Pojemność: 4,2 g
Cena: ok. 9 zł

W innej torebce trzymam błyszczyk z Sephory Brillant a levres, kolor Summer crush. Kupiony został bardzo dawno, w okresie wakacyjnym (i promocyjnym jednocześnie;-) ). Jest ze mną tak długo, ponieważ ma dużą pojemność 15 ml, a ja używam wielu mazideł do ust na przemian. I po prostu ten błyszczyk się nie chce skończyć ;-)

Kolorek ma idealny na lato i do opalenizny pasujący. Choć na moich ustach się jakoś szczególnie nie przebija...Ma dużo mieniących się drobinek, mimo aplikatora, którego nie lubię, łatwo się go nakłada. Jest dość kleisty, ale chyba dzięki temu dosyć trwały. Dobry na co dzień. Raczej nie zamierzam powtórzyć tego zakupu, teraz bowiem wolę błyszczyki bez drobinek. Mogę go polecić zwolenniczkom "naturalnych" ust, choć nie wiem, czy podobne temu błyszczyki w Sephorze jeszcze istnieją...


Pojemność: 15 ml
Cena: ok.25 zł (moja była w promocji ok. 12 zł bodajże)

A na deser coś, co zawsze chciałam mieć w swoich zbiorach- czerwona szminka! Bałam się tego koloru, zawsze kojarzył mi się z perfekcyjnym makijażem oraz cerą. Ale, jak to zwykle bywa, skuszona promocją w Naturze zakupiłam moją pierwszą, prawdziwą czerwień. W tym przypadku padło na szminkę w kremie (opakowanie a' la błyszczyk) Stay matt lip cream 04 Silky red z szafy Essence


Prócz śmiesznie niskiej ceny zachęciło mnie także jej matowe- jak zapewnia producent- wykończenie. I cóż się okazało? Ano że ta szminka jest superfajna jeśli chodzi o efekt na ustach: faktycznie są matowe, ale -co najważniejsze- w jakiś cudowny sposób szminka je wygładza i jakby nawilża! Nie ma mowy o podkreśleniu suchych miejsc czy o dodatkowym wysuszeniu warg po jej użyciu. Usta wyglądają na wypielęgnowane, nawet jeśli dawno nie widziały peelingu ;-) Nasycenie kolorem jest chyba największe, jakie dane mi było testować! Odrobina szminki jest w stanie pomalować wargę, a czasem i pół brody ;-) Nie ważcie się malować nią bez lusterka!! Tym bardziej, że kolor krwistoczerwony baaardzo rzuca się w oczy. Trudno się też go pozbyć...Tak mocno wtapia się w usta, że musiałam je myć dosłownie kilka razy zanim zszedł! Dodatkowo przy zbyt dużej dawce tej czerwieni, potrafi zachodzić na zęby. Dobrze stosować ją z umiarem po prostu. Chyba delikatne wklepanie w usta odrobiny tej szminki i stworzenie lekko "niedorobionego" look-u jest tu najlepszym rozwiązaniem.

Stay matt bardzo lubię, choć miałam ją ze dwa razy poza domem tylko. Ten kolor po prostu nie wpisuje się w klimat otoczenia nie-miejskiego, w którym żyję ;-) Ale do miasta, w tłum oraz na wyjście wieczorne spisze się wprost idealnie! Są dostępne tylko trzy kolorki do wyboru, gdybym dostała jasnoróżowy, na pewno byłabym równie usatysfakcjonowana co przy czerwieni, a częściej gościłby na ustach.


Pojemność: 4 ml
Cena: 8,99 zł (promocja 6,99 zł)

Porównanie trzech produktów widzicie poniżej w różnych opcjach:


produkty lekko rozmazane palcem

i z fleszem

a tu po jednokrotnym przejechaniu zwykłą chusteczką (celem pokazania trwałości)


Poza w/w mam oczywiście produkty stricte pielęgnacyjne do ust i jeszcze kilka błyszczyków...wszystko pokażę w swoim czasie ;-)
A jak u Was z kolorówką do ust?

piątek, 4 kwietnia 2014

Trwałość bez mąki czyli PRIME AND FINE od Catrice

Z racji wielu pozytywnych opinii i porównań produktu Catrice do MUFE i ich HD postanowiłam zakupić tę tańszą wersję pudru. Mam niewielkie doświadczenie, jeżeli chodzi o utrwalające pudry sypkie do twarzy. Jest to mój drugi tego typu produkt, ale myślę, że trafiłam z wyborem w 10-tkę! 
mojadrogeria


Najpierw kilka zdań od producenta:
Transparentny puder sypki - Prime And Fine Translucent Loose Powder
Lekki i transparentny puder gwarantuje długotrwały matowy efekt bez wysuszania skóry. Dzięki swojej przejrzystości, puder dopasowuje się to każdego odcienia skóry i zapewni jedwabiście gładką, matową a także promienną cerę. Stosować jako ostatni etap makijażu twarzy.

Teraz kilka zdań od użytkowniczki:
Puder znajduje się w przezroczystym, plastikowym opakowaniu z siteczkiem, przykryty jest czarną nakrętką z napisami - wygląda elegancko i minimalistycznie. Jest bardzo drobno zmielony i biały, ale jest całkowicie transparentny po nałożeniu na twarz, nie ma na niej mąki;). Nie jest to wersja typowo matująca, choć producent pisze o takim efekcie. Po użyciu moja buzia jest tylko odrobinkę zmatowiona, co akurat mi odpowiada, bo tworzy się taki naturalny glow. Nie jest to więc efekt płaskiego matu, raczej satynowej skóry- przynajmniej na mojej tłustej cerze tak to wygląda. Skóra w dotyku jest gładka, jak po silikonowej bazie. I, co najważniejsze, naprawdę utrwala podkład w niezmienionej postaci przez kilka-kilkanaście nawet godzin -WOW! To się rzadko zdarza! Żeby uzyskać taki efekt wystarczy niewielka ilość pudru naniesiona na twarzy i dobrze roztarta. Puder jest bardzo wydajny, ubywa go bardzo mało. 

mojadrogeria
Dodatkowo gdzieś w blogosferze poradzono, żeby nie odklejać foliowego zabezpieczenia dziurek w zakrętce, ponieważ otworki są zbyt duże i sporo pudru wylatuje przy próbie wytrząśnięcia odpowiedniej ilości na wieczko. Idąc za radą, zrobiłam w folii dziurki agrafką i mam super dozowanie teraz. I puder nie pyli na całą łazienkę! :]

A teraz mój myk na jego nakładanie:
Zazwyczaj puder nakładałam omiatając twarz pędzlem: szast- prast, lewo-prawo, góra- dół --> zgodnie z rośnięciem włosków na skórze- ażeby ich nie podkreślać.
W tym przypadku niewielką ilość nakładam okrężnymi ruchami, zupełnie jak podkład mineralny, wcierając jakby go w skórę. I się trzyma dłuuugo! :) Chyba Maxineczka pokazywała taki sposób w którymś filmiku.

Puder polecam z czystym sumieniem!

Cena: ok. 22 zł (mój z drogerii Jaśmin)
Pojemność: 10 g